Rutyna, pociągi i ludzie w pociągach
Budzę się, właściwie to budzi mnie światło padające na moje oczy przez okno. Nie, to słońce nie może świecić gdzie indziej tylko na moje GAŁKI OCZNE. Zaczynam jak zwykle od nie potrzebnej rutyny i przytłaczającego świata mediów społecznościowych w których jeden z drugim chwalą się z POZORU idealnym życiem.
Po wieczornych wyżerkach muszę opróżnić co nieco, po czym siadam przed telewizor. W inny dzień tygodnia prawdopodobnie bym nie był z tego zadowolony, ale niedziela jak to Pan Bóg przykazał jest do odpoczynku. Przeglądam Netflixa i jak zwykle nie wiem co wybrać, jest to jedna z nudniejszych rzeczy, bo gdy znajdę coś całkiem przekonywującego to zastanawiam się jeszcze czy na pewno mi to odpowiada, musi być idealnie w najmniej ważnych rzeczach, ale jak już coś ważnego do zrobienia to robię to po prostu na odwal się, nie wiem na czym polega ten perfekcjonizm w moim przypadku. W końcu wybrałem ,,17 again”, nie mam pojęcia dlaczego ale każdy film sportowy trafia w moje gusta, tak też było w tym przypadku, spoko film, ma jakiś urok. Po oglądnięciu, zjadam obiad, jak na niedzielę przystało jest to mój pierwszy posiłek w ciągu dnia. Godzina 17:00 zaczynam przygotowywać się na wyjazd do internatu, mama przygotowała mi jedzenia na miesiąc, a przecież ja wracam za 5 dni, przynajmniej głodować nie będę. 17:50 jestem na dworcu, kupuję bilet, okazuję się, że gorszym gruchotem jechać się nie da. Trudno. Wsiadam, na szczęście znalazłem wolne 4 miejsca w przedziale. Po 20 minutach jazdy, na metrze kwadratowym są 4 osoby, fajnie przynajmniej siedzę. Słucham muzyki, ale gruchot robi sobie rajd po tych torach i piszczy niemiłosiernie, ściągam słuchawki i rozglądam się. Wzrokiem napotykam faceta około 30 lat, na pewno przygnębiony, gryzie się po rękach, na ręce ma tatuaż z pistoletem. Aż strach w oczy spojrzeć.
Zupełnie inna sytuacja naprzeciw mnie siedzą bliźniaczki, uśmiechnięte, rozmawiają jak one by to nie chciały z tym czy tam tym. Brzydzi mnie płytkość niektórych, ale nie oceniajmy.
Dojeżdżam na miejsce, wsiadam w tramwaj, o dziwo nie musiałem czekać na niego. Dojechałem do internatu, zjadłem kabanosy i idę spać. To wszystko. Jutro Szkółka!
Oczy otwarte.
Dodaj komentarz